Spotkanie przedstawicieli AWPL w Ludwinowie

By podział był rozsądny i sprawiedliwy

Przedstawienie perspektyw zwrotu ojcowizny, sposób podziału wolnej, nie zabudowanej ziemi oraz możliwości rekompensaty za utracone mienie stały się podstawowym tematem podczas spotkania przedstawicieli AWPL, desygnowanych na urzędy państwowe z mieszkańcami podwileńskiego Ludwinowa.

W dawnej wsi sznurowej Ludwinowo, w 1968 roku przyłączonej do stolicy, na dzień dzisiejszy w kolejce po swoją własność oczekuje 108 pretendentów.

Zgodnie z przedwojennymi planami kartograficznymi do momentu nacjonalizacji ziemi cała wieś zajmowała teren 566,5 ha. Jednakże w czasach sowieckich Ludwinowo stało się dzielnicą stricte przemysłową, w której w ciągu kilku dziesięcioleci budowano zakłady produkcyjne i magazyny. Siłą rzeczy, wolnych, nie zabudowanych terenów, do których dzisiaj mogliby pretendować dawni właściciele tej ziemi pozostało niewiele. A żadne rekompensaty za ziemię zabudowaną w mieście zgodnie z litewskim prawem byłym właścicielom nie przysługują.

Na spotkanie z mieszkańcami politycy przyjechali nie z pustymi rękami. Osobom zainteresowanym jak najszybszym zwrotem ziemi, które po brzegi wypełniły aulę szkoły podstawowej w Ludwinowie, do zapoznania zostały przedstawione wstępne plany działek, które będą sformowane przez samorząd m. Wilna. Jak poinformował obecny na spotkaniu Artur Ludkowski, wicemer Wilna, teren już splanowany obecnie wynosi 80 ha, zaś ostatecznie ukształtowany do zwrotu mieszkańcom Ludwinowa wyniesie 120 ha. Tymczasem według podań złożonych przez ludwinowian jest wola przywrócenia gruntów o obszarze 228 ha.

Zdaniem wicemera Wilna, system zwrotu we wsiach sznurowych jest szczególnie skomplikowany, dlatego też jest potrzeba tłumaczenia ludziom, jakie są możliwości zwrotu ich ojcowizny. Zgodnie z preliminarnymi planami, stołeczny samorząd sformuje 18 działek do zwrotu wspomnianej powyżej liczbie pretendentów.

Ustawa RL o przywróceniu obywatelom prawa własności do zachowanych nieruchomości, przewiduje zwrot ziemi na terenach dawnych wsi sznurowych, przyłączonych do miasta na zasadach wspólnej własności. Ażeby uniknąć niepotrzebnych zatargów i nieporozumień, przybyli na spotkanie z mieszkańcami politycy tłumaczyli, że najlepszym sposobem podziału splanowanych działek byłoby ustalenie - komu, ile i gdzie ziemi się należy. Mówiąc wprost, każdy z pretendentów otrzymałby trochę ziemi w lepszym kawałku (np. nieopodal rzeki), trochę w gorszym (np. teren porośnięty krzewami). W dalszej perspektywie taki rozsądny podział pozwoliłby na wygodniejsze dysponowanie ziemią. O ile mieszkańcy nie dogadaliby się ze sobą, każdy z pretendentów proporcjonalnie do należącej się mu części otrzymałby udział w każdym z 18 kawałków. Mogłoby to doprowadzić do takich kuriozów, że jeden właściciel na oddzielnych parcelach posiadałby po znikomo małym kawałku. Własność mierzona w arach czy nawet metrach byłaby majątkiem kłopotliwym. Bo ani na niej wybudujesz budynek, ani też znajdziesz kupca. Poza tym na dokonanie jakiejkolwiek czynności prawnej potrzebna byłaby zgoda ponad 100 współwłaścicieli…

Toteż, jak reasumował Jarosław Kamiński, radny samorządu Wilna, do sprawiedliwego podziału i osiągnięcia pożądanej zgody ze strony mieszkańców potrzebna jest „arytmetyka, chęci i dobra wola”. Jednakże z doświadczenia wiadomo, że dotychczas spośród 64 dawnych wsi sznurowych, do zgody udało się dojść mieszkańcom zaledwie dwóch wiosek przyłączonych do Wilna.

Gdyby mieszkańcy osiągnęli porozumienie, odzyskanie 120 ha, czyli 60 proc. własności byłoby kwestią najbliższego półrocza. Właśnie tyle czasu potrzeba, by departament rozwoju miasta w stołecznym samorządzie mógł sformować działki i przekazać do urzędu regulacji rolnych w Administracji Naczelnika Powiatu Wileńskiego, który z kolei w prawnie ustalonych terminach dokona potrzebnych formalności i zwoła na zebranie pretendentów.

Możliwość odzyskania tylko części własności, jak zawsze w ludziach wzbudza wiele emocji. Mieszkańcy Ludwinowa nie są wyjątkiem, dlatego też Tadeusz Andrzejewski, doradca premiera, przedstawił mieszkańcom możliwości ubiegania się o rekompensatę za resztę utraconej ojcowizny. Zdaniem Andrzejewskiego, najbardziej opłacalnym sposobem jest ubieganie się o rekompensatę w postaci 20-arowej działki w Wilnie. Formą mniej racjonalną jest natomiast zwrot mienia w postaci papierów wartościowych oraz przeniesienie ziemi miejskiej na tereny wiejskie.

Jednym z celów niniejszego spotkania w Ludwinowie była też próba wyjaśnienia rodowitym mieszkańcom realnego stanu dotyczącego terenów nie zabudowanych, leżących w obrębie historycznej dawnej wsi sznurowej.

Politycy podkreślali, że w interesie mieszkańców jest to, by zaczekać na całość zaprojektowanej ziemi, nie zaś dzielić pomiędzy pretendentami stopniowo projektowane przez samorząd działki.

Podczas rozmowy z mieszkańcami Ludwinowa oraz przybyłymi przedstawicielami wsi Chazbijewicze, Grzegorz Sakson, zastępca naczelnika administracji powiatu wileńskiego apelował o udokumentowanie wniosków o zwrot ziemi, wyczytał listę osób, które nadal nie mają złożonych potrzebnych papierów. Gwoli wyjaśnienia, w poszczególnych przypadkach przyczyną zwłoki w złożeniu odpowiednich dokumentów są procedury sądowe dotyczące ustalania faktu posiadania ziemi, sprawy związane z udowodnieniem pokrewieństwa z byłymi właścicielami i in. W Ludwinowie, podobnie jak i w sąsiadujących z nią Chazbijewiczach, do dzisiaj nie wszyscy mieszkańcy mają uporządkowane papiery własnościowe na działki przyzagrodowe. Dopóki więc ten problem nie zostanie rozstrzygnięty, nie ruszy z miejsca proces formowania działek pod zwrot. Przybyli na spotkanie przedstawiciele władz zachęcali ludzi, by do końca roku załatwili brakujące dokumenty, przekazali informację nieobecnym na zebraniu starszym mieszkańcom. Bowiem w przeciwnym wypadku na tej zwłoce ucierpią finansowo, ponieważ od nowego roku wzrośnie cena wykupu działek przyzagrodowych.

Jednym z najważniejszych problemów, o którym od pewnego czasu coraz głośniej mówią mieszkańcy Ludwinowa oraz Chazbijewiczów, są na wpół legalne oferty, składane przez bliżej niesprecyzowanych kupców przyszłym właścicielom tych obu miejscowości. W rozmowie z „Tygodnikiem” sporadyczne pojawianie się w okolicach przedstawicieli „grupy zarządzania ziemią”, w skład której wchodzą byli urzędnicy stołecznego wydziału regulacji rolnych, potwierdził starosta gminy ponarskiej Audrius Miceika, dyrektor szkoły w Ludwinowie Lilia Kukevičiene. Mimo że wprowadzona w czasie rządów konserwatystów możliwość nabywania wniosków o przywrócenie własności została odwołana, owi spryciarze dają groszowe przedpłaty za możliwość nabycia ziemi po jej odzyskaniu. Niestety, wbrew przestrogom ze strony władz o ryzykowności podobnych transakcji, znajdują się tacy, którzy tzw. umowy preliminarne zawierają.

W trakcie spotkania miały miejsce indywidualne rozmowy polityków z mieszkańcami, mające na celu wyjaśnianie trudnych do rozwiązania przypadków. Zatem udzielali korzystnych rad i informacji, bo ziemia jak najprędzej powinna wrócić do swoich właścicieli.

Irena Mikulewicz
Na zdjęciu: Lilia Kukevičiene tłumaczyła ludziom zasadę proporcjonalnego podziału własności.
Fot.
autorka

<<<Wstecz