Gminy z dorobkiem w tle - Dukszty
Wizytówka gminy: położona w odległości 30 km na zachód od Wilna, gmina duksztańska jest bogata w piękne krajobrazy i atrakcje turystyczne, nawiązujące do jej bogatej przeszłości historycznej. Obszar 9 100 hektarów w 49 wsiach zamieszkuje 1800 mieszkańców, z nich ponad 70 proc. stanowią Polacy, 15 proc. - Litwini, mniej więcej tyleż - Rosjanie i Ukraińcy. Do większych miejscowości należą Dukszty z 400, Giejsiszki - z 460, Mieżańce z około 400, Ojrany - z 350 mieszkańcami. 500 ha powierzchni gminy zajmuje regionalny park "Wilia" ze słynną dąbrową, położoną na terenie 312 ha po obie strony szosy w kierunku Kiernowa, grodziska i kurhany nad brzegami rzek Dukszty i Wilii.
Na terenie gminy znajdują się trzy placówki oświatowe - podstawowe szkoły polskie w Duksztach i Ojranach oraz początkowa szkoła litewska w Duksztach, działają Dom Kultury, biblioteka, punkt medyczny, sklepy, dwa urzędy pocztowe. Centrum gminy szczyci się swym pięknym neogotyckim kościołem pw. św. Anny, zbudowanym przed 150 laty przez zakon oo. pijarów. W pobliskich Giejsiszkach czynna jest cerkiew prawosławna.
Chociaż gmina duksztańska jest typowo rolnicza i leśna, na jej terenie prężnie działają spółki produkcyjne: wyrobów mięsnych "Biovela", wyrobów dekoracyjnych z żelaza "Airenai" i in. Starostwo od kilku lat owocnie współpracuje z miastem Kosakowo w województwie warmińsko-mazurskim.
Tam, gdzie Duksztanka wpada do Wilii...
Unikalna miejscowość
Przeważnie tak już bywa w życiu, w przyrodzie. Zwykle brak piękna zewnętrznego człowieka kompensuje jego bogaty świat duchowy, urok wewnętrzny, natomiast przyroda, jeżeli poskąpiła urodzajnych pól, to hojnie wynagrodziła "swą urodą", usytuowaniem terenu, bogactwem lasów, zbiorników wodnych. Chociaż cała Wileńszczyzna nie mogąca pochwalić się żyznością gleby, słynie z malowniczych zakątków przyrody, niepowtarzalnych krajobrazów, to gmina duksztańska, bez wątpienia, wiedzie w tym prym. Nieprzypadkowo większość jej terenów (500 ha) należy do regionalnego parku Wilii. Bo tylko tutaj do naturalnego koryta Wilii na przestrzeni 40 km wpada ponad 10 rzek, rzeczułek, strumyków, z których na przykład Duksztanka, jako jedyna rzeczka na Litwie, swą wartkością dorównuje górskim potokom. Tylko tutaj na obszarze 302 ha zachowała się naturalna dąbrowa, jako jedyna na Litwie "legitymująca się" 170 - 200-letnimi "mocarzami". Jest tu kapliczka, upamiętniająca były sztab Powstania 1863 roku, w którym, na zew ówczesnego proboszcza Joachima Dębińskiego aktywnie uczestniczyli miejscowi mieszkańcy. Bogata jest flora i fauna, zachowały się nietoperze, śpiące myszy, gniazda wiją czarne bociany. Słowem, unikalna miejscowość, która wyróżnia gminę duksztańską spośród innych.
Jak wynikło z rozmowy ze starościną Wacławą Baniukiewicz, gmina wyróżnia się również posiadaniem... plebanii, której rolę czasowo pełni pokój przydzielony dla przybyłego do Dukszt księdza. Po dziewięciu latach nieobecności stałego proboszcza Kuria usłuchała wreszcie próśb parafian i dzięki staraniom pani Wacławy skierowała tu kapłana, który zdecydował ratować przed ruiną kościół - budowlę niepowtarzalną pod względem architektury i historii, której dach jest niczym sito. (Obszerny materiał na ten temat zamieszczamy w "Rocie").
Historia kołem się toczy
Wacława Baniukiewicz już drugą kadencję pełni obowiązki starościny gminy. Jest "tutejsza", więc doskonale zna "swoje włości", ludzi, ich potrzeby, radości, oczekiwania. Niestety, kierownicy gmin, chociaż uchodzą za lokalną władzę, są ograniczeni w swych działaniach, szczególnie, gdy sprawy dotyczą ziemi. Przykładem może posłużyć konflikt między Juozasem Ražanauskasem, przewodniczącym wspólnoty działkowej "Žaluma", znajdującej się we wsi Brynkiszki, a mieszkańcem tej wsi Parfenijem Stiepanowem, którego kawałek ziemi (a raczej już sadu), chce zagarnąć wspólnota. Interwencja starościny nie poskutkowała i sprawa powędrowała do sądu. Kłopotu przysparza też niekontrolowane meldowanie się osób w zespołowym sadzie, co odgórnie czyni rejonowy oddział służby migracyjnej. Nie zważając na istniejące warunki przybysze są meldowani. Czyżby są to kroki zmierzające do "rozcieńczania" zwarcie zamieszkałej miejscowej ludności? (Tym bardziej, że wybory się zbliżają). A może malownicze okolice Dukszt są urocze i stanowią tak łakomy kęsek, że niejeden zrzeka się ziemi w ojczystych stronach i zadomawia się tutaj. I czyż niesłuszne jest porzekadło, że "historia kołem się toczy"? Przecież źródła historyczne dowodzą, że podobne "zadomowienia się" miały już miejsce w 1904 roku, kiedy ówczesne władze carskie, narzucając miejscowej ludności prawosławie, nabyły majątek Ojrany i sprowadziły z Polesia kilkadziesiąt prawosławnych rodzin. Ich potomkowie stanowią około 15 proc. ludności gminy. Ci, którzy zostali wierni wierze, mają do dyspozycji miejscową cerkiew.
Współcześni przesiedleńcy stosują bardziej "chodliwy" sposób - przenoszenie gruntów. A ponieważ na terenie gminy było dużo "wolnej ziemi", którą właściciele opuścili nie z własnej woli, zadowala ona chęci przybyszy. Co bardziej cwani - robią na tym interes - zmieniają przeznaczenie, dzielą, budują na sprzedaż domy (jak na przykład we wsi Wierkszany), podczas, gdy rodowici mieszkańcy oczekują na zwrot ojcowizny.
A ponieważ "apetyt rośnie w miarę jedzenia", toteż próba zagarnięcia części sąsiedniego sadu, o czym powyżej nadmieniłem, a także "potakiwanie przydziałom wokół wysypiska śmieci". Jak stwierdziła specjalistka miejscowej służby reformy rolnej Jelena Sinkiewicz, w Duksztach zwrócono 80 proc. ziemi w naturze, w Gejsiszkach - 74 proc. Niestety, jaki procent w tej liczbie stanowi odzyskana ojcowizna, a jaki, tak zwana ziemia "przeniesiona", nie wiadomo.
Ceni się pracę na miejscu
Gminę duksztańską, chociaż obszerną pod względem terytorium, cechuje słabe zaludnienie. Wielu jej mieszkańców jest już w sędziwym wieku, wielu dojeżdża do pracy w Wilnie. Stołeczne organizacje, placówki handlowe coraz częściej próbują znaleźć tu potrzebnych im robotników, szczególnie przydatnych do sfery usług, handlu. Wabią nawet obietnicami zapewnienia codziennie dwurazowego transportu. Jednakże ludzie bardziej cenią sobie pracę na miejscu. Sprzyja temu od 10 lat czynna w Duksztach ZSA "Biovela". Znajdując tu pracę, niektórzy młodzi mieszkańcy okolicznych wsi powracają pod rodzinne strzechy. Zrobili to już między innymi: Justyna Borowska, Czesława Kavaliauskiene, Jerzy Samosionok, Jurij Liminowicz. Ogółem w masarni tej pracuje około 40 mieszkańców okolicznych wsi. Kolejnych 15 osób znalazło zatrudnienie w istniejącej już trzeci rok ZSA "Sveikas namas" ("Zdrowy dom"), oferującej domy z klejonych bierwion. Tyleż osób pracuje w cechu kowalskim ZSA "Airenai", który powstał na bazie byłych kołchozowych warsztatów mechanicznych i którym kieruje była księgowa gospodarstwa Leokadia Sawrańska. Ale że tutaj nie każdy potrafi "wyczarowywać cudeńka" z metalu, toteż pracują wyłącznie fachowcy - mistrzowie w swoim zawodzie.
Do niedawna jeszcze gmina duksztańska słynęła jako rolnicza, a ponieważ większość mieszkańców trzymało po parę krów, gęsto usytuowane tu były punkty skupu mleka. Teraz takowe zostały zaledwie dwa. Zresztą, jeżeli cena skupu mleka nadal będzie nieopłacalna, wkrótce nie zostanie żadnego. Coraz więcej rolników zaniechuje trzymania zwierząt, uprawy ziemi. Jedynie bracia Andrzej i Wojciech Młyńscy "trwają przy swoim", uprawiając 10 ha gruntów. Ale przy istniejących warunkach, kiedy pracuje się "na straty", tak długo trwać nie może, tym bardziej że pogoda również nie sprzyja próbującym gospodarzyć na swoim. Przysłowiową deską ratunku dla wielu są dopłaty unijne za zasiewy i nieużytki albo też dodatkowe zatrudnienie się, jak to uczynili bracia Młyńscy.
Sprostać dzisiejszym wymogom
Jeżeli niegdyś Dukszty, jak i każda szanująca się miejscowość posiadała "karczmę wjezdną z drzewa zbudowaną z dwoma kominami nad dach wyprowadzonymi", to dzisiejsze nie posiadają jadłodajni, a tym bardziej zajazdu. Zresztą, zajazdy, przy współczesnych środkach komunikacji i sieci dróg, przeszły do historii. Ale "współczesne karczmy," jak np. kawiarnia "Pušynelis", wzniesiona w Wierkszanach, w malowniczych okolicach na odzyskanej ojcowiźnie przez rodzinę Łuczunów, całkowicie spełnia rolę ówczesnych zajazdów. Aczkolwiek, żeby tu się dostać, drogi w gminie muszą być zadbane i o to troszczy się starościna, wykorzystując fundusze przydzielane przez samorząd rejonu.
- Staramy się corocznie odnowić po jednej drodze asfaltowanej, dbamy o przejezdność żwirowanych ciągów komunikacyjnych w Ojranach, Mieżańcach, Zacharewszczyźnie, wyasfaltowaliśmy podjazd do szkoły oraz placyk postoju przy kościele - pani Wacława wymienia zakres wykonanych prac. Do najbardziej potrzebnych mieszkańcom gminy zalicza też oświetlenie osiedli Mieżańce, Giejsiszki, Pawżole. Ale jeżeli bez światła można jeszcze jakoś przetrwać, to "bez wody nie ma życia".
Właśnie problem zaopatrzenia w wodę nękał 48 mieszkańców Rakiszek. I tylko dzięki funduszom wydzielonym przez samorząd rejonu został pomyślnie rozstrzygnięty. Cieszy to mieszkańców wsi i nie mniej też starościnę gminy, bo: "zrobiono dobrą robotę". Do takowych pani Wacława zalicza też remont Domu Kultury, znajdującego się w gmachu gminy. Wreszcie zespół "Duksztanka" (choreograf Edyta Jasiulonis), który swe mistrzostwo prezentował nawet w gminie Olsztynek (woj. podlaskie, RP) z okazji Święta Niepodległości Polski, ma doskonałe warunki do prób, występów. A gdy wydział kultury rejonu ufundował członkom zespołu stroje, buty, niczym prawdziwi artyści, chętnie występują nie tylko dla "miejscowego widza", ale też dla sąsiednich gmin. W ośrodku kultury "zadomowił się" też dziecięcy zespół taneczny pod kierownictwem Aliny Jodko. Zresztą, nie tylko zespół, bo wszystkie imprezy szkolne jak też gminne odbywają się właśnie tutaj. To tradycyjne już wspólne świętowanie imienin Janin i Janów, bożenarodzeniowe dzielenie się opłatkiem, czy Zapusty z pysznymi pączkami upieczonymi przez Teresę Dunowską oraz innymi potrawami przygotowanymi na tę okazję przez miejscowe gospodynie: Alinę Tomaszewicz, Wandę Kowalewską, Teresę Szyrańską. Podobne imprezy gromadzą mieszkańców gminy.
O zdrowie mieszkańców dba felczerka duksztańskiego punktu medycznego Aldona Murawjowa. Dwa razy tygodniowo pacjentów wizytują tu również lekarze przybywający z Mejszagoły. Wielu spośród mieszkańców gminy - ponad 200 osób - korzysta ponadto z usług Przychodni Centralnej rejonu wileńskiego w stołecznych Poszyłojciach. Tutaj bowiem od razu mogą się odbyć wszystkie niezbędne badania, uzyskać zabiegi. I, śmiem twierdzić, to nie mierny poziom obsługi medycznej wpływa na smutny fakt, że w gminie więcej ludzi odchodzi w zaświaty niż się rodzi. Jest to raczej skutek niesprzyjającej polityki rządowej oraz podobno... brak bocianich gniazd w gminie, pomimo, że ich "czarne okazy" gnieżdżą się w regionalnym parku Wilii...
Danuta Danowska
Na zdjęciach: starościna Wacława Baniukiewicz;
dąbrowa oczekuje chętnych wypoczynku