Odbył się wiec w obronie ziemi byłych właścicieli na Wileńszczyźnie i polskiej oświaty

Zwrócić ziemię właścicielom - zabrać aferzystom

13 grudnia br. na placu Europy w Wilnie przy nowoczesnym biurowcu administracji powiatu wileńskiego odbył się kilkutysięczny wiec, podczas którego zdesperowani spadkobiercy byłych właścicieli domagali się od kierownictwa powiatu wileńskiego jak też od najwyższych władz w państwie poskromienia na wpół mafijnych układów przy parcelowaniu podwileńskiej ziemi i zwrócenia jej zgodnie z prawem prawowitym właścicielom. Uczestnicy zorganizowanego przez AWPL i ZPL wiecu protestu domagali się też od kierowników powiatu Gintarasa Gibasa i Arvydasa Klimkevičiusa zaprzestania dyskryminacji polskiego szkolnictwa na Wileńszczyźnie. W przyjętej na zakończenie rezolucji uczestnicy wiecu zażądali od naczelnych władz w państwie ukarania winnych rozkradania podwileńskiej ziemi, dymisji Gibasa, Klimkevičiusa, pociągnięcia do odpowiedzialności wysokich rangą powiatowych urzędników, odpowiedzialnych za nadużycia w restytucji ziemi, podjęcia natychmiastowych kroków w celu uczciwego zwrotu ojcowizny byłym właścicielom.

Potrzebna jest pomarańczowa rewolucja

"Złodzieje zwróćcie nam naszą ziemię!", "Neobolszewizmowi - nie", "Apskritis tarnauja žemgrobiu mafijai", "Ręce precz od polskiej oświaty", "Gibas - ryba gnije od głowy" - takiej treści plakaty mogli oglądać z okien szklanych wieżowców urzędnicy powiatu wileńskiego, zerkając na zebrany tłum na placu Europy. Żaden z nich nie odważył się jednak wyjść do ludzi. Głośne żądania zdesperowanych byłych właścicieli, którzy od kilkunastu lat bezskutecznie dobijają się zwrotu swej własności, dotarły z pewnością i tak do ich uszu. Z placu bowiem co chwila donosiły się gromkie okrzyki: "Zwróćcie nam ziemię!", "Złodzieje", krzyczano też po litewsku "Geda" itd.

Przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, poseł na Sejm Waldemar Tomaszewski zagajając wiec przywitał wszystkich zebranych, którzy solidarnie przybyli przed budynek administracji powiatu wileńskiego nie tylko z Wilna i rejonu wileńskiego, ale też z trockiego, solecznickiego, święciańskiego. "Ktoś, kogo przodkowie potem i krwią ciężko zapracowali na swą ojcowiznę, do dziś jej nie otrzymał, natomiast są tacy, którzy nigdy tutaj swej ziemi nie mieli, a mimo to już odmierzono im najlepsze nadziały", mówił do zebranych o oczywistych paradoksach z restytucją podwileńskiej ziemi po 15 latach reformy poseł AWPL.

Taki stan rzeczy wynika z oczywistej złej woli urzędników i polityków, przekonywał Tomaszewski dodając, że tylko swoista pomarańczowa rewolucja, która swego czasu oczyściła Kijów od skorumpowanej mafii, może dzisiaj wymieść mafię z powiatu wileńskiego. "Uważam, że wymiana skorumpowanych urzędników musi być punktem honoru dla państwa litewskiego. Dzisiaj na wiecu nieprzypadkowo mamy obok narodowych flag Litwy i Polski oraz Unii Europejskiej również flagę pomarańczową. To właśnie flaga pomarańczowa wyrzuciła mafię z Kijowa (...). Dzisiaj my, mieszkańcy Wileńszczyzny, oczekujemy, że flaga pomarańczowa wymiecie mafię z powiatu wileńskiego", te słowa przewodniczącego AWPL wywołały burzę oklasków manifestantów.

Tomaszewski zauważył, że po dojściu do władzy w powiecie wileńskim Partii Pracy sytuacja ze zwrotem ziemi w rejonie wileńskim, Wilnie i innych miejscowościach nie polepszyła się, tylko często nawet uległa pogorszeniu. Przemawiający przypomniał Klimkevičiusowi, który swego czasu głosił, że zwrot ziemi na Wileńszczyźnie jest sprawą polityczną, że restytucja własności byłym właścicielom nie jest żadną polityką, tylko prawem człowieka. Przewodniczący AWPL przestrzegł, że jeżeli sytuacja ze zwrotem ziemi w Wilnie i na Wileńszczyźnie w najbliższych miesiącach kardynalnie się nie poprawi, AWPL zorganizuje akcje protestu również przed placówkami dyplomatycznymi krajów Unii Europejskiej i NATO w Wilnie.

Korupcja urzędników, czy polityka państwa?

Przemawiający do zebranych prezes ZPL Michał Mickiewicz ubolewał, że Polacy, byli właściciele ziemi w taki właśnie sposób są zmuszeni do dochodzenia swych praw. Na zadane przez siebie pytanie, czy hamowanie zwrotu ziemi i rozkradanie najlepszych jej skrawków jest tylko skutkiem korupcji i nadużyć urzędników i mierniczych, czy też następstwem określonej polityki państwa wobec mniejszości polskiej, prezes ZPL nie miał wątpliwości, iż taki stan rzeczy jest również elementem określonej polityki rządzących w naszym kraju.

Antanas Mickevičius, Litwin z Mickun, wtórował prezesowi ZPL twierdząc, iż jest mu wstyd z powodu takiego traktowania mniejszości narodowych przez litewskie państwo.

Dyrektor administracji samorządu rejonu wileńskiego Stefan Świetlikowski, cytując zebranym manifestantom art. 24 Konstytucji RL (głosi on, że własność na Litwie jest nietykalną i chronią ją ustawy), pytał retorycznie, jak urzędnicy powiatowi przestrzegają Ustawy Zasadniczej naszego państwa? Przypomniał też, że zasadniczym problemem, który wywołuje sztuczny konflikt pomiędzy różnymi narodowościami naszego kraju, jest nagminne nieprzestrzeganie przez powiatowych urzędników i mierniczych art. 10 Ustawy rolnej, który ściśle reguluje kolejność pretendentów do zwracanej ziemi. Według tego artykułu, absolutne pierwszeństwo do ziemi mają prawowici właściciele, odzyskujący swą ojcowiznę w naturze. Tymczasem bardzo często jest dokładnie odwrotnie, kiedy to najlepszą ziemię w rejonie wileńskim w pierwszą kolej zajmują osoby pozamiejscowe.

Wartościowa ziemia nieosiągalna

Z wypowiedzi kolejnych manifestantów wynikało, że im droższa, bardziej wartościowa z punktu widzenia rekreacji i komercji jest ziemia, tym trudniej ją odzyskać prawowitym właścicielom. Alina Dzisiewicz z Suderwy mówiła, że sporządzając projekty zwrotu ziemi w pięknych okolicach suderwskich mierniczowie i urzędnicy regulacji rolnych dopuszczają się przeróżnych machinacji i manipulacji na niekorzyść byłych właścicieli. Często ich na różne sposoby zastraszają, próbując w ten sposób wymusić potrzebne im rozwiązania (na zasadzie, jeżeli będziesz protestować, ziemi otrzymasz mniej i w najgorszym miejscu). "My jednak nie damy się zastraszyć i nasza obecność na tym wiecu jest tego potwierdzeniem", mówiła była właścicielka z Suderwy.

O dokładnie takich samych problemach z manipulacjami przy zwrocie ziemi w Chazbijewiczach, których część po roku 1995 włączono w granice Wilna, mówiła mieszkanka tego osiedla Leokadia German. Zagrabianiu ludzkiej ziemi w tym osiedlu nie zapobiegły liczne skargi tamtejszych mieszkańców do najwyższych władz w państwie, stąd obecność właścicieli z Chazbijewiczów na manifestacji, którzy właśnie w tej formie protestu widzą swą ostatnią szansę.

O bardzo podobnych problemach ze zwrotem ziemi w gminie rzeszańskiej mówiła na manifestacji Halina Zieniewicz, Edward Tomaszewicz z podwileńskich Gałgów. Wielu z nich ujawniało mafijne mechanizmy, kiedy to byłym właścicielom spekulanci i inni mafioso, mający układy z mierniczymi lub powiatowymi urzędnikami, stawiają warunki nie do odrzucenia: albo sprzedajecie nam ziemię za pół darmo, albo nie odzyskacie jej wcale. W tym kontekście Weronika Pacyna wzywała swych rodaków, którzy już odzyskali swą własność, by nie wyzbywali się jej pochopnie i po symbolicznej cenie.

O tym, że w Wilnie nad procesem restytucji ziemi "łapę trzyma Zuokas" mówił Czesław Tomaszewicz, którego praojcowie mieli "nieszczęście" nabyć ziemię w bardzo dzisiaj prestiżowych dzielnicach stolicy na wileńskim Antokolu czy też przy słynnej ulicy Vismaliuko. W żadnym z tych miejsc pan Czesław nie odzyskał byłej własności, natomiast na ziemi jego babci w podwileńskiej Warżówce już ktoś wybudował dom. Szanse odzyskania tam ziemi są więc zerowe.

Posłanka AWPL Leokadia Poczykowska dziwiła się samemu precedensowi przenoszenia nieruchomości, co jest zapewne tylko litewską specyfiką w skali światowej. Mówiła, że każdy szanujący swą ojcowiznę, w tym również - Litwini, nie powinni jej przenosić, tylko obrabiać w miejscu, gdzie posiadali pradziadkowie. Mer rejonu wileńskiego Maria Rekść zapewniła, że władze podwileńskiego samorządu zawsze były solidarne z krzywdzonymi właścicielami i będą im pomagać w ramach swych możliwości również w przyszłości.

Na wiecu wielu jego uczestników poruszało również problemy polskiego szkolnictwa na Wileńszczyźnie, wynikające częstokroć z nieprzyjaznych zachowań kierownictwa powiatu wileńskiego, które na wszelkie sposoby hamuje budowę polskich przedszkoli i szkół (o tym mówili m. in. przedstawiciele Ławaryszek, Mickun, Jęczmieniszek). Coraz częstsze są przypadki, kiedy powiatowe władze w sposób sztuczny hamują budowy bądź otwarcie polskich przedszkoli, by w ten sposób zmusić rodziców do posyłania swych pociech do przedszkoli litewskich.

Wiec zakończył się wspólnym odśpiewaniem "Roty"i polskich piosenek patriotycznych.

Tadeusz Andrzejewski
Na zdjęciach: podczas wiecu
Fot. Henryk Mażul

<<<Wstecz