Na drugą rundkę

Ponad 7 tysięcy spadkobierców byłych właścicieli w Wilnie od blisko 15 lat oczekuje, aż władze zechcą zwrócić należną im po ich przodkach ziemię. Podczas gdy ich sytuacja staje się coraz bardziej beznadziejna, niektórzy notable wykorzystując luki prawne załatwiają sobie w prestiżowych miejscach stolicy drugą rundkę na pozyskanie za pół darmo działek.

"Lietuvos rytas" w czwartkowym wydaniu (z 10 listopada) podaje, że niektórzy sygnatariusze odrodzenia niepodległości Litwy, którzy swego czasu otrzymali już parcele w Wilnie z racji na swój status, teraz próbują załapać się na drugą kolejkę i załatwić sobie jako sygnatariusze jeszcze po parceli przy ulicy Džiaugsmo w Kolonii Wileńskiej. Aktualny poseł Parlamentu Europejskiego z ramienia Partii Pracy Arunas Degutis oraz pisarka Vidmante Jasukaityte pozyskali już jako sygnatariusze 15-arowe parcele w podwileńskiej Tarandzie. Zresztą, dzielenie w pierwszej połowie lat 90. parceli sygnatariuszom w Tarandzie oraz w innych miejscowościach na ziemi byłych właścicieli wywołało wówczas głośne reperkusje i sprzeciw osób, którym zabierano ojcowiznę, by wynagrodzić zasłużone dla państwa osoby. Wówczas niektórzy sygnatariusze zrezygnowali z możliwości otrzymania parcel, a jeden z nich - Czesław Okińczyc - zwrócił przyznaną mu działkę do państwa. Niektórzy z kolei sygnatariusze jak np. Vytautas Landsbergis bądź Ludvikas Sabutis, korzystając z okazji, że szefem powiatu był wówczas konserwatysta Alis Vidunas, wystarali się sobie o parcele na Zwierzyńcu, warte setek tysięcy litów. Ostatecznie przed wyborami Landsbergis pod presją opinii publicznej, próbując ratować padające wówczas na łeb na szyję rankingi swej partii, sprzedał działkę za 300 tysięcy litów i pieniądze w większości przekazał na cele dobroczynne. Jednak były to tylko dwa wyjątki, wszyscy inni sygnatariusze po otrzymaniu działek kosztem miejscowych właścicieli, zachowali je sobie, by potem korzystnie sprzedać.

Ostatnio jednak sygnatariuszom, którzy nie otrzymali parcel w pierwszym rzucie, została stworzona druga szansa. Powiat i władze miejskie stolicy, narzekające wspólnie, że nie zwracają w stolicy ziemi byłym właścicielom, ponieważ jej tam brakuje, mimo to zaprojektowały w zacisznym miejscu stolicy, na ziemi należącej niegdyś do słynnego rodu Tyszkiewiczów w Kolonii Wileńskiej, około 400 działek, przeznaczonych sygnatariuszom tudzież innym zasłużonym wobec państwa obywatelom.

Szalenie drożejąca ziemia w stolicy po przystąpieniu Litwy do Unii Europejskiej spowodowała, że tym razem już prawie żaden z sygnatariuszy (na tym większe uznanie zasługują więc ci nieliczni, którzy i tym razem odmówili się od przyjęcia działek) nie miał skrupułów, by obłowić się pół darmową parcelą do 20 arów wielkości. O ile wcześniej sygnatariusze przyjęcie parcel tłumaczyli najczęściej trudną sytuacją materialną, o tyle teraz, kiedy każdemu z nich, który nie ma pracy i żadnych dochodów, przysługuje miesięczna pensja w wysokości około 2 tysięcy litów, na brak pieniędzy do życia powołać się nie mogli. Tłumaczyli więc swoją decyzję przyjęcia za pół darmo parcel w prestiżowej dzielnicy stolicy dobrem swych wnuków, komu tę ziemię zamierzają właśnie przekazać.

Jednak nawet samych sygnatariuszy oburzył fakt, że niektórzy z ich kolegów, którzy już otrzymali parcele, wystąpili o nie po raz drugi, tym razem przy ulicy Džiaugsmo. Gdy sprawą zainteresowały się media, przebywający aktrualnie w Brukseli i w Strasburgu Degutis stał się nagle nieuchwytny dla dziennikarzy. Z kolei pisarka Jasukaityte nie czuje żadnych moralnych oporów, by wycyganić od państwa (a de facto od byłych właścicieli w Wilnie) drugą parcelę. Twierdzi niby nic, że złożyła podanie o parcelę, ponieważ ma życiową potrzebę zabezpieczenia swej sytuacji materialnej. Urzędnicy, którzy przyznali cynicznym sygnatariuszom drugie działki, tłumaczą się, że są bezradni, ponieważ według prawa nie mogą im odmówić (pierwsze działki ci sygnatariusze otrzymali na podstawie innego aktu prawnego). Klub sygnatariuszy ma omówić niemoralne zachowanie się swych kolegów, ale to na niewiele się zda. Zablokować ewentualnie przyznanie drugich działek mógłby szef powiatu wileńskiego Gintaras Gibas. Ale jest raczej bardzo wątpliwe, by zabrał działkę od swego partyjnego kolesia.

Jest więc tak, że niektórzy - co bardziej sprytni i cyniczni - potrafią w stolicy otrzymać nawet dwie parcele, niektórzy zaś, mimo świętego prawa do tego, jako byli właściciele, możliwe, że nie otrzymają wcale. Do takiego scenariusza szykują już ich zarówno mer Wilna, jak i szef powiatu wileńskiego.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz