Pele ukończył 65 lat!
Edson Arantes do Nascimento, znany na całym świecie pod pseudonimem - Pele, "król futbolu", żywa legenda piłki nożnej, minionej niedzieli ukończył 65 lat.
W swej przebogatej karierze był trzykrotnym mistrzem świata (1958, 1962, 1970), a w 14 spotkaniach puli finałowej zdobył 12 goli, rozegrał 1363 mecze i zanotował w nich 1282 celnych trafień (statystyki w tej kwestii są wszak bardzo niepewne, niektóre źródła podają, że zmuszał bramkarzy rywali do kapitulacji ponad 1200 razy).
Pele doczekał się krocia superlatywów w tysiącach artykułów prasowych, kilkudziesięciu książkach (sam bożyszcze zresztą napisał autobiografię - "Jestem Pele"). I nie bez kozery. Doprowadził przecież futbolowe umiejętności do granic sztuki. Jego przydomek piłkarski uchodzi za najsławniejszy w historii sportu.
Urodzony 23 października 1940 roku w ubogiej rodzinie w miejscowości Tres Coracoes przyszły as futbolu o skórzanej futbolówce mógł wszak jedynie marzyć. Zaczynał od kopania szmacianki i blaszanych puszek. Wiele lat później, gdy 19 listopada 1969 roku strzelił na "Maracanie" własną tysięczną bramkę, został nagrodzony 2-kilogramową piłką ze szczerego złota.
Światową sławę przyniosły Pelemu już pierwsze w jego karierze mistrzostwa świata w Szwecji. Znalazł się w kadrze Brazylii na MŚ-1958, ale zagrał dopiero w trzecim występie swej drużyny, w spotkaniu ze Związkiem Sowieckim, wygranym przez późniejszych mistrzów świata - 2:0. W ćwierćfinale po podaniu Didiego strzelił pierwszą i jedyną bramkę walijskiemu golkiperowi. W półfinale był już bohaterem spotkania, swymi trzema golami walnie przyczynił się do zwycięstwa - 5:2 nad Francją. Identycznym wynikiem dla "canarinhos" zakończyła się finałowa potyczka ze Szwecją, a okrzyknięty bohaterem turnieju Pele powiększył w niej konto bramkowe o dwa gole. Miał 17 lat i 8 miesięcy!
Sława Pelego nie zna granic. Prezydent Francji Charles de Gaulle udekorował go Krzyżem Rycerskim Orderu Zasługi. Gościli go monarchowie, prezydenci i milionerzy. Brazylijska firma zrobiła kokosowy interes nazywając kawę jego imieniem. Nogi "króla futbolu" były tak cenne, że ubezpieczono je na setki tysięcy dolarów. W latach 60., gdy wiele europejskich klubów oferowało mu milion dolarów za podpis na kontrakcie, rząd Brazylii ogłosił Pelego... dobrem narodowym, stąd nie mógł on opuścić kraju bez oficjalnego zezwolenia władz. Jego renoma i prestiż były tak ogromne, że podczas wizyty rodzimego "Santosu" w Nigerii, dokonano zawieszenia broni w wojnie domowej w prowincji Biafra, by można było rozegrać mecz pokazowy. Pele dostąpił audiencji u papieża Pawła VI, który zwrócił się doń z takimi słowami: "Nie denerwuj się, mój synu. Ja jestem bardziej zdenerwowany niż ty. Długo czekałem, by osobiście poznać Pelego".
10 czerwca 1975 roku przesławny Pele podpisał trzyletni kontrakt (podobno za 7 milionów dolarów) z "New York Cosmos" z profesjonalnej ligi NASL - klubem "gwiazd" (przez krytyków zwanym "piłkarskim cyrkiem"). Stało się to w 250 dni po rezygnacji z gry w klubie "Santos" (był jego graczem 18 lat, 6 miesięcy i 26 dni) i w reprezentacji Brazylii. Kontrakt z "Cosmosem" byłby niemożliwy, gdyby nie osobista interwencja sekretarza stanu USA Henry'ego Kissingera u władz Brazylii. Podobno Kissinger przekonał rząd brazylijski, że Pele zrobi więcej dla poprawy atmosfery politycznej na świecie grając w USA...
Po zdobyciu tytułów mistrza NASL z nowojorskim klubem, po strzeleniu rekordowej liczby goli 1 października 1977 roku Pele rozstał się z grą, której tak wiernie służył, uznając, że spełnił swą misję popularyzacji europejskiego futbolu w kraju baseballu i footballu.
W Brazylii nazywany jest "królem", gdzie indziej "czarną perłą", w miasteczku Bauru, gdzie spędził dzieciństwo, ma pomnik... Był ambasadorem Dobrej Woli ONZ, ministrem sportu Brazylii. W roku 1978 dostał Międzynarodową Nagrodę Pokoju. W roku 1980 proklamowano go najlepszym sportowcem XX stulecia, a ponownie tego zaszczytu dostąpił w roku 1999.
Jest jedynym piłkarzem na świecie, który umyka analizie gry. Tego fenomenu nie można wytłumaczyć. Kryje w sobie geniusz, którego nie zawdzięcza wyłącznie instynktowi. "Jest w nim coś jeszcze, ale co - naprawdę nie wiem" - tak mówił o "królu" inny as futbolu, Kopa. Rivelino, gdy na MŚ w roku 1974 w RFN przyszło mu wdziać koszulkę z numerem 10, w jakiej zawsze w barwach "canarinhos" grał Pele, bronił się do upadłego przed nazwaniem go następcą wielkiego poprzednika. "Nikt nie może go zastąpić, ktoś jednak musi nosić tak numerowaną koszulkę" - mówił ze smutkiem. Jego gra podlegała bowiem ocenie według skali, do jakiej przyzwyczaił widzów Pele.
To prawda, można zagubić się w sukcesach, jakie osiągnął czarnoskóry mężczyzna średniego wzrostu (173 cm), obdarzony niewiarygodną szybkością, perfekcyjną techniką piłkarską, fenomenalną zdolnością panowania nad piłką, umiejętnością strzelania goli z obu nóg i głową. A zatem - zaletami, których starczyłoby na kilku niezłej klasy piłkarzy. Tymczasem on jeden miał je wszystkie. Jest przykładem człowieka, który poprzez futbol zrobił dosłownie karierę od pucybuta (w Bauru) do milionera i "króla futbolu" i który po wsze czasy pozostanie we wdzięcznej pamięci kibiców pod każdą szerokością geograficzną.
Henryk Mażul