Bożenarodzeniowy warcabowy turniej o nagrody KS "Polonia" Wilno
Z damkami zbratani
Wśród dyscyplin sportowych, jakie prezesowany przez Stefana Kimsę klub sportowy "Polonia" Wilno próbuje wytrwale popularyzować wśród rodaków na Litwie, są też warcaby.
A to dzięki potencjałowi, ukrytemu w jednej osobie we Władysławie Walukiewicz, która pod panieńskim nazwiskiem Androłojć zżynała laury na szachownicy z bierkami niczym wytrawna żniwiarka łan zbożowy. I to nie tylko na Litwie, ale też w całym Związku Radzieckim, gdzie trzykrotnie sięgała po "złoto" w jego mistrzostwach dam damek, dzięki czemu może się dziś chlubić "przydomkiem" arcymistrzyni.
Uprzejmość i uczynność Władysławy powodują, że przy organizacji dorocznych turniejów warcabowych KS "Polonia" Wilno ma pół roboty z głowy. Wystarczy bowiem roztrąbić o turnieju w środkach masowego przekazu i fundnąć nagrody dla zwycięzców, a reszty dopełni Władysława. Będąc w jednej osobie sędziną, której autorytetu nikt nie śmie podważać, oraz po prostu dobrym duchem zawodów. Nie muszę mówić, że tak też było w przypadku ostatnich, zorganizowanych przez klub z dynamicznym orłem w godle w dniu 18 grudnia br. w Domu Kultury Polskiej w Wilnie.
Odzew na turniej, choć nieco mniejszy niż w jego poprzedniej edycji, ucieszył organizatorów. Chęć udziału zgłosiło bowiem łącznie 26 uczestników, którzy zostali roztasowani w trzech grupach wiekowych bez ich podziału na płeć. Żeby stworzyć uczestnikom, co to pofatygowali się przyjechać z Solecznik, Kowalczuk, Mickun, Rukojń czy też z Niemenczyna, więcej szans do okazania się w damce, podjęto decyzję, że każdy zagra z każdym dwukrotnie: raz białymi, a raz czarnymi bierkami. W wypadku równej liczby punktów w końcowym rozrachunku, wyższą lokatę miał zająć ten, kto wypadł lepiej w bezpośredniej potyczce.
Zgodnie z przypuszczeniami, jako pierwsi zwycięstwami cieszyli się najmłodsi, gdyż nie w ich to stylu długo dumać nad każdym posunięciem. Nieraz emocje ponosiły graczy do stopnia, że tylko bierki śmigały po szachownicy, w czym szczególnie celowali: córka Władysławy Wioletta Walukiewicz i Dariusz Arot z Solecznik oraz Rafał Stankiewicz z Wilna. Ten ostatni stawił się na turniej w towarzystwie dziadka Zygmunta Giczewskiego pełen zdecydowania walczyć do upadłego.
Rywali pogodził tymczasem przybyły wraz z nauczycielem wychowania fizycznego z Rukojń Feliksem Stefanowiczem 12-letni Michał Kaczkowski. Grał tak, że ręce mimowolnie składały się do oklasków, a zebrawszy 24 pkt. zajął zdecydowanie pierwszą lokatę. Dwie dalsze pozycje zdobyły Alina Kutko i Ewa Songin, a żeby wyłonić, która z nich lepsza, musiały rozegrać dodatkową partię, w której górą była starsza o rok Alina.
Radość Kaczkowskiego-zwycięzcy w sposób ze wszech miar uzasadniony dzielił też wspomniany Feliks Stefanowicz, od wielu lat kształtujący tężyznę fizyczną uczniów w Rukojniach. Jego to zasługa niemała, że tamtejsza szkoła stanowi w tym ścisłą czołówkę rejonu wileńskiego, a warcaby należą do sportów szczególnie chętnie uprawianych. W czym pomocne są bez wątpienia ustawione przy wejściu do sali sportowej trzy stoły z blatami jak szachownice i bierkami o średnicy dobrych kilku centymetrów, przy których na przerwach i po lekcjach zawsze tłoczno bywa.
Kronikarz-pedant nie lada byłby potrzebny, by zliczyć wszystkie zdobyte dotąd przez rukojńskich młodych warcabistów medale, z których największy zresztą odsetek stanowią złote. W tym roku jednak podopiecznym Stefanowicza zdarzył się przykry "wypadek przy pracy": podczas mistrzostw szkół rejonu wileńskiego ustąpili palmę pierwszeństwa drużynie Mickun - 1,5:2,5. Myślący niczym wytrawny warcabista o kilka posunięć do przodu nauczyciel wuefu z Rukojń już dziś myśli o tych, kto zastąpi starszych kolegów i nie wątpi, że jednym z nich będzie właśnie na pewno zdradzajający nieprzeciętny talent szóstoklasista Michał Kaczkowski.
W średniej grupie wiekowej konfrontację Rukojń z Mickunami wyraźnie pokrzyżowały Kowalczuki. Za sprawą przybyłego stamtąd tria Pociejów, z których Agata i Dominik byli zdecydowanie najlepsi, gromadząc odpowiednio 28 i 24 pkt. Trzecia lokata przypadła natomiast Jarosławowi Wieromiejowi z Rukojń, który w ostatecznym rozrachunku zgromadził 18 pkt. Osobiście byłem przemile zaskoczony przyjazdem na turniej maturzystki z Mickun Agnieszki Narkiewicz - wielokrotnej laureatki konkursów recytatorskich "Kresy". "Do bratania się z poezją zachęca mnie mama Krystyna, nauczycielka plastyki w naszej szkole; z kolei ojciec Antoni, jako wuefman, zagrzewa do sportowej walki" - tłumaczy promieniująca uśmiechem Agnieszka, broniąc się przed moim określeniem "dziewczyny do tańca i do różańca".
Pociejom z Kowalczuk też wypada choć jeden osobny rozdzialik poświęcić. Gdyby bowiem urządzić rodzinny turniej warcabowy na Wileńszczyźnie - to właśnie oni byliby zdecydowanie górą. Bo u Pociejów - ile domowników, tyle... warcabistów. Gra Agata, Dominik i Mirosław, który tym razem rywalizował już w grupie najstarszej, grają ojciec Stefan i matka Jadwiga, grają siostry Katarzyna i Jadwiga, uczące się w klasie 9. Jak tylko kończą codzienny kierat w gospodarstwie i odrobią lekcje, zgodnie pochylają się nad szachownicą z bierkami, która stanowi w ich rodzinie istotę rozrywki, do czego idealnie skłaniają długie zimowe wieczory. Można przypuścić, że młodsi z rodu Pociejów zagłębią się teraz w warcabowe meandry teoretyczne, gdyż obok gier planszowych, dyplomów i medali dostali w nagrodę wydaną po polsku książkę autorstwa innego naszego warcabowego mistrza Edwarda Burzyńskiego, stanowiącą abecadło warcabów stupolowych. "Trzeba spróbować" - orzekli zgodnie i na pewno słów na wiatr nie rzucą.
W najstarszej grupie uczestników stawka rywali zebrała się naprawdę doborowa. Nic zatem dziwnego, że w czołówce, w miarę tego jak sukcesywnie wypełniała się tabela turniejowa, zaczęło być ciasno niczym śledziom w beczce, a losy końcowej wygranej ważyły się w ostatnich partiach Antoni Narkiewicz contra Hieronim Czernis. Pan Hieronim dzięki wygranej i remisowi potrafił nie tylko zrównać się punktami z panem Antonim (obaj uzyskali ich po 27), ale też sięgnąć po "złoto" dzięki lepszemu wynikowi w bezpośrednim pojedynku. Trzecie miejsce ze stratą 1 pkt. wywalczył natomiast Feliks Stefanowicz, a lokaty 4-5 podzielili Henryk Borkowski i Roman Rotkiewicz. Dodam, że wszyscy wymienieni, choć nie uprawiali warcabów wyczynowo, po amatorsku nieraz byli w damce, startując w przeróżnych turniejach. Zważywszy powyższe, ich supremacja w sobotnich bataliach nie powinna nikogo dziwić.
Jak zwyczaj każe, zawody wieńczyła ceremonia rozdania nagród, ufundowanych przez KS "Polonia". Żeby wymowa była większa, wręczała je sama Władysława Androłojć-Walukiewicz. Wszystkim, kto zajął miejsca 1-3 w każdej z grup wiekowych. Nie pominięto też najstarszego i najmłodszego z uczestników, którymi okazali się emerytowany nauczyciel historii z Niemenczyna Henryk Borkowski i Wioletta Walukiewicz, uczennica klasy 2 Solecznickiej Szkoły Średniej im. J. Śniadeckiego, a dzielił ich od siebie dystans równych lat 60.
W nawiązaniu do Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku organizatorzy turnieju, dziękując wszystkim przybyłym za udział, złożyli moc najlepszych życzeń, a w ich "wianuszku" nie zabrakło też tego z "byciem w damce". Jak na szachownicach, tak też w każdym przejawie codzienności. W której rocznej perspektywie rysuje się kolejny turniej o nagrody KS "Polonia", na co uczestnicy tegorocznego odpowiedzieli zgodnym: "Oczywiście, że zagramy...".
Henryk Mażul
Na zdjęciach: rodzinny team Pociejów;
zwycięzca wśród najmłodszych - M. Kaczkowski;
triumfator w gronie dorosłych H. Czernis wraz z arcymistrzynią Wł. Androłojć-Walukiewicz
Fot. autor