Liga siatkarkom potrzebna
W hierarchii sportów szkolnych na Wileńszczyźnie siatkówka na pewno nie przoduje, a tym bardziej ta w wydaniu dziewcząt. Prezesowany przez Stefana Kimsę KS "Polonia" Wilno, chcąc ją spopularyzować, podjął się zatem poniekąd misji. Synonimem tego miało być uruchomienie ligi młodziczek, zawodniczek - urodzonych w roku 1990 i młodszych.
Ponieważ pomysł ten z mety zyskał aprobatę Waldemara i Franciszka Szumskich - nauczycieli wuefu ze szkoły średniej w Awiżeniach, którzy spowodowali, że miejscowość ta nie bez kozery uchodzi za stolicę siatkówki w naszych stronach, i znalazł posłuch wśród kolegów po fachu w innych placówkach oświatowych, parę miesięcy temu liga mogła rozpocząć rozgrywki. Ostatecznie zgłosiło się do nich 6 drużyn: z Wileńskiego Gimnazjum im. Mickiewicza, z Wileńskich Szkół im. Jana Pawła II (podstawowej i średniej), z Zujuńskiej Szkoły Średniej, Solecznickiej Szkoły Średniej im. 1000-lecia Litwy i 2 teamy awiżeńskie. Trudności ze skompletowaniem drużyn spowodowały, że odstąpiono od zakładanego wcześniej cenzusu wiekowego: po prostu szkoły wystawiły swe reprezentacje. Żeby wyrównać poziom rywalizacji, Szumscy wielkodusznie zdecydowali nie wystawiać pierwszego składu, którego dziewczęta należą do ścisłej uczniowskiej siatkarskiej czołówki republiki. Barw Awiżeń miał bronić młodszy narybek, ambitnie wszak próbujący naśladować starsze koleżanki.
W zamyśle organizatorów lidze miały towarzyszyć trzy etapy. Gospodarzem pierwszego była wileńska "mickiewiczówka", drugiego - Zujuny, a trzeciego i zarazem ostatniego w dniu 3 maja (w nawiązaniu do historycznej Konstytucji, jaką przed 213 laty tego dnia podjął Sejm Czteroletni) - Awiżenie. By wyłonić zwycięzcę, w sumie rozegrano 21 spotkań. Do tego najważniejszego - finałowego - stanęły prowadzone przez Mariana Wieliczkę dziewczęta z Wileńskiej Szkoły Średniej im. Jana Pawła II oraz gospodynie III etapu - wychowanki Franciszka Szumskiego.
Choć starszym wiekowo wilniankom awiżenianki przeciwstawiły niezwykle waleczną postawę, Rima Suchocka, Karolina i Bożena Bieńkuńskie, Wioletta Wirszyło, Inessa Biełowa oraz Inessa Starkowska sprawiły swemu trenerowi Marianowi Wieliczce niespodziankę nie lada. Wygrały - 2:0 i wywalczyły pierwszą lokatę, same zresztą nie do końca wierząc w sukces, a przez to nie posiadając się z radości. Drużynę jako taką utworzyły bowiem wiosną roku ubiegłego, gdy wypadło wystąpić w turnieju o Puchar dyrektora Wileńskiego Gimnazjum im. A. Mickiewicza. Debiut tak je rozochocił, że zaczęły solidnie trenować.
Zgraniu zarówno tej drużyny jak i pozostałych sprzyjał bez wątpienia też turniej o Puchar KS "Polonia". Spotkania się mnożyły, była więc niejedna okazja, by sprawdzić to, czego nauczyły się na treningach, gdyż siatkówka dziewczęca z wyjątkiem Awiżeń w pozostałych szkołach raczej raczkuje. Stąd każdy sprawdzian turniejowy jest wręcz nieoceniony w podnoszeniu mistrzostwa. Tak twierdziły same dziewczęta, jak też trenerzy Wojciech Klimaszewski z Zujun i Andrzej Więckiewicz, szkolący drużynę ze szkoły im. 1000-lecia w Solecznikach, która, notabene, zdobyła trzecią lokatę, ogrywając w małym finale rywalki z Wileńskiej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II - 2:1.
Zwyciężczynie turnieju - młode siatkarki z Wileńskiej Szkoły Średniej im. Jana Pawła II - zaraz po odebraniu Pucharu i medali z najcenniejszego kruszcu (medalami i pucharami ufundowanymi przez KS "Polonia" nagrodzono zresztą dwie pozostałe drużyny z podium), rozochociły się na tyle, że zdecydowały po towarzysku zmierzyć się z pierwszą drużyną awiżeńską, która, by nie krzywdzić słabszych, w turnieju nie wystąpiła. A, choć różnica klas była widoczna nieuzbrojonym okiem, podopieczne Mariana Wieliczki bynajmniej nie miały nosów zwieszonych na kwintę: ulec mocniejszym - to przecież żadna ujma.
Widząc entuzjazm, z jakim grały dziewczęta, prezes KS "Polonia" Stefan Kimso jest pełen zdecydowania za rok ligę powtórzyć. Ba, Franciszek i Waldemar Szumscy, jak też pozostali trenerzy są zgodni w jej poszerzeniu do 8 drużyn i wydłużeniu rozgrywek o dwa kolejne etapy, by stworzyć chętnym możliwość pogrania do woli. Bo przecież nic tak nie scala zespołu i nie podnosi mistrzostwa, jak bezpośrednia walka z rywalkami będącymi po drugiej stronie siatki.
Henryk Mażul
Na zdjęciu: zwyciężczynie ligi wraz z trenerem
Fot. autor