Idzie, idzie Mikołaj, niesie podarki...
Ech, jakże wiele bym dał, gdyby do przez gąszcze lat 50 wiara w świętego Mikołaja do mnie wróciła! Tak, jak niezmiennie towarzyszyła w dzieciństwie wzmagając oczekiwanie, kiedy to nareszcie ten dobrodziej się pojawi i zostawi cokolwiek pod choinką. Na miarę zasobności własnej kieszeni, będąc pomnym, że inni też na te podarki czekają.
O parę kroków bliżej tej wiary znalazłem się w dniu 27 grudnia ubiegłego roku, trafiwszy do odświętnie wystrojonej sali Awiżeńskiej Szkoły Średniej, gdzie w powietrzu też wisiało wielkie oczekiwanie uczącej się tu w młodszych klasach dziatwy na przybycie tego, kto niczym z rogu obfitości z pękatego wora sypie podarunkami. Ten i ów powtarzał wierszyk albo piosenkę specjalnie wyuczone, żeby przed świętym Mikołajem się popisać, co rusz zerkając w kierunku drzwi. Gdy wybiła ustalona godzina przybycia, a nikt taki się nie pojawiał, pewne zdenerwowanie wkradło się nawet w szeregi rodziców. Na szczęście, poczta pantoflowa poniosła po sali, że powód spóźnienia jest bardziej niż poważny: ślizgawica na drogach, jakiej nie szczędzi wyraźnie kaprysząca tegoroczna zima. Oczekiwanie potęgowało się jednak z każdą minutą.
Tym większa była radość, kiedy na salę wkroczył trzyosobowy orszak: pajacyk, dobra wróżka i - oczywiście - święty Mikołaj, ciężko sapiący pod brzemieniem niesionego wora. Nawiązany dosłownie z mety kontakt z małymi awiżenianami sprawił, iż rozpoczęła się zabawa na sto dwa z włączeniem do niej również obecnych na sali rodziców. Wszyscy krążyli w wesołym korowodzie, bawili się w różne gry, na propozycję św. Mikołaja dzieci kolejno chętnie popisywały się w śpiewie i deklamacji tego, czego się nauczyły. A potem były oczywiście podarunki w postaci słodyczy tudzież różnych rzeczy. I radość na sali zrobiła się nie do opisania, kiedy okazywało się, że są to akurat wymarzone dary. Mirek Dawlewicz, nie mogący oderwać oczu od przesympatycznego misiaczka, zapowiedział, że będzie z nim nawet sypiał.
Przebrany za św. Mikołaja Tadeusz Szpakowski, Katarzyna Dzierżyńska (jako pajacyk), Teresa Samsonow-wróżka, grywający amatorsko w Teatrze Polskim w Wilnie, oraz grajek Bożena Ząbkiewicz mogli mieć wielką satysfakcję, że sprawili dzieciom tyle radochy. Bo, jak twierdzi pan Tadeusz, nie zawsze tak się zdarza. Szczególnie w mieście, gdzie pociechy są bardziej rozpieszczone przez rodziców, a i w listach do świętego Mikołaja mają wygórowane wymogi. Kiedy, zamiast wymarzonego telefonu komórkowego dostają o niebo skromniejszy prezent, zaczyna się kręcenie noskami, a autorytet dobrodzieja z konieczną białą brodą i kraśnym przyodziewkiem wyraźnie podupada. Obiecanki, że za rok staruszek się poprawi, niewiele skutkują.
Co innego, sierocińce i Domy Dziecka. Tego roku odwiedzili je już trzy: w Nowej Wilejce, w Solecznikach i ten mieszczący się przy ulicy Grybo w Wilnie. Tam byle drobiazg wyciągnięty z wora powodował, że oczka mniejszych i większych wyraźnie pokrzywdzonych przez los wychowanków rozbłyskały niekłamaną radością, a uśmiech rozjaśniał nie mające powodów, by się często weselić twarzyczki. "Były momenty, kiedy mnie, św. Mikołajowi, wzruszenie mimowolnie łapało za gardło, a łza zakręciła się w oku" - zwierza się Tadeusz Szpakowski. I dodaje, że wtedy misja, jaką spełniają w orszaku bożonarodzeniowo-sylwestrowym, nabiera wymowy szczególnej.
"Bycie św. Mikołajem" Teatr Polski w Wilnie, którym dziś kieruje Irena Litwinowicz, praktykuje już od lat kilkunastu, a zapotrzebowanie na ich wodzirejstwo przy choinkach wzrosło szczególnie wraz z odrodzeniem na Litwie na początku lat 90. ubiegłego stulecia, kiedy zaczęły je organizować Związek Polaków na Litwie, Polska Macierz Szkolna, inne organizacje. Wypadło więc na poczekaniu opracować scenariusz, wytypować z trupy św. Mikołaja. Początkowo misja ta przypadła Jerzemu Szymanelowi, potem przez dłuższy czas za św. Mikołaja robił Mieczysław Dwilewicz, teraz tej roli podjął się Tadeusz Szpakowski. Żeby - jak żartuje - spłacić choć po części dług wdzięczności temu, który w dzieciństwie niewidzialną ręką podarunki pod choinkę podkładał.
Prócz wspomnianych sierocińców św. Mikołaj dzielił ostatnio podarunki dzieciom m. in. w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, w Podbrodziu, Kabiszkach, Awiżeniach, Wołczunach, Jałówce. Nie zapominając też o życzeniach na rok 2004, wśród których na czoło wysuwały się te dotyczące sukcesów w nauce i posłuszeństwa wobec rodziców. Cóż, pozostaje do nich tylko się dołączyć. Do siego roku zatem, kochani! I niech was wiara w dobrych świętych Mikołajów najdłużej nie opuszcza..!
Henryk Mażul
Na zdjęciu: podarunki dzieciom w Awiżeniach