Okiem turysty

W mieście nad Pregołą

Garść historii i cyfr

Przy ujściu rzeki Pregoły do Morza Bałtyckiego leży miasto Kaliningrad, ongiś Królewiec, a do 1946 r. Königsberg. Założone w 1255 r. przez Zakon Krzyżacki odgrywało ważną rolę jako port nadbałtycki. Należało do Związku Hanzyteckiego. Od 1457 r. zostało siedzibą wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego, a później książąt pruskich. Tu w 1701 roku książę pruski Fryderyk I koronował się na króla Prus. Miasto słynęło też z uniwersytetu, założonego w 1544 roku, który poziomem wiedzy nie ustępował innym wszechnicom ówczesnej Europy. Podczas II wojny światowej zaciekle broniony przez wojska niemieckie Königsberg został szturmem zdobyty 9 kwietnia 1945 r. przez jednostki Armii Radzieckiej.

Dziś miasto liczy 423 700 mieszkańców. Skład narodowościowy układa się w takich proporcjach: 78 proc. stanowią Rosjanie, 8 proc. - Białorusini, 7 proc. - Ukraińcy, 2 proc. - Litwini, 0,5 proc. - Polacy, 0,6 proc. - Niemcy.

Wizytówka miasta

Chociaż zniszczone podczas II wojny światowej, szczególnie podczas szturmu w 1945 r., miasto dźwignęło się z ruin. Zachowało się kilka zabytków historycznych stanowiących wizytówkę miasta. Co prawda, nie ma już zamku z XIII w., w tym miejscu wyrósł potężny wieżowiec, ale można oglądać gotycką katerdę z XIV w. wzniesioną na leżącej na rzece Pregole wyspie Kneiphof, której szpil góruje nad miastem.

Budowę katedry rozpoczęto w 1333 roku, a w 1351 roku konsekrowano ją. Długość świątyni - 96,3 m, szerokość - 30,2 m, wysokość - 32 m, a wieża ze szpilem sięga 51,71 m. W 1944 r. uległa zniszczeniu w wyniku bombardowania lotnictwa alianckiego, w 1992 r. została odbudowana. Dziś, pełniąc rolę muzeum, przyciąga liczne rzesze turystów z różnych krajów, głównie z Niemiec.

W katedrze uwagę przyciąga niezwykle ciekawa kolekcja monet i medali z XVIII w. Mieszczą się tu też ekspozycje, obrazujące historię miasta na przeciągu wieków. Po lewej stronie katedry ulokowano kryptę Immanuela Kanta, słynnego filozofa niemieckiego (1728-1804), zbudowaną przez architekta Larsa w 1924 r. Jest to miejsce, gdzie w zadumie zatrzymują się turyści, a nowożeńcy przy nagrobku składają kwiaty (zapewne zwyczaj mieszkańców dzisiejszego Kaliningradu). Tuż za katedrą - pomnik z kamienia, upamiętniający niemieckiego działacza społecznego Juliusa Ruppa, żyjącego w latach 1809-1884. Na pomniku widnieje wymowny napis w języku rosyjskim, być może credo życiowe owego działacza:

"Kto nie żywiot sogłasno istinie,
Kotoruju on priznajot,
sam opasniejszyj wrag istiny".

 

Na pokładzie submariny

Uwagi ciekawskiego turysty nie ujdzie sylwetka okrętu podwodnego, zakotwiczonego przy wybetonowanym nabrzeżu Piotra Wielkiego, jak też stojących nieco dalej statków naukowo-badawczych "Witiaź" i "Kosmonawt Pacajew". Szczególnie okręt podwodny "kusi" niczym owoc zakazany, chociaż obecnie już nim nie jest. Gratka to nie lada dla szczurów lądowych wejść na pokład i zajrzeć do jego wnętrza. A to dzięki pomysłowości kapitana i oficerów załogi, będących dziś na emeryturze, którzy po wycofaniu go ze służby w marynarce wojennej wpadli na myśl stworzenia na jego pokładzie muzeum. Znając go od "podszewki" świetnie sprawdzają się w nowej roli przewodników.

Jest to rosyjski okręt podwodny o napędzie elektryczno-dieslowym B-413. Jego długość wynosi 50 m, szerokość - 8,5 m, wyporność - 1945 ton, wyporność pod wodą - 2472 tony. Bez zawijania do portów B-413 mógł przebywać na morzach i oceanach do 90 dób, a wyłącznie pod wodą - 3 doby. Zdolny zanurzać się na głębokość 400 m. Załoga liczyła 80 osób, z nich - 13 oficerów. Uzbrojenie stanowiło sześć 533-milimetrowych wyrzutni torpedowych w dziobowej części i 4 wyrzutnie torpedowe na rufie okrętu. Zwodowany w 1969 r. pełnił służbę w składzie Floty Północnej marynarki radzieckiej/rosyjskiej do 1998 roku. W 2000 roku przekazany został do Muzeum Oceanu Światowego.

Autor publikacji z zaciekawieniem, rozbudzonym jeszcze w latach młodzieńczych przez książki o tematyce wojennomorskiej autorstwa znanego polskiego marynisty Jerzego Pertka, a ostatnio Andrzeja Perepeczki i Toma Clancy, wchodził na pokład submariny, by zajrzeć do jej wnętrza. W przedziale torpedowym, mieszczącym się w dziobie okrętu, oficer-przewodnik z pietyzmem opowiada o swym okręcie. Mieszczą się tu ekspozycje, przedstawiające historię rozwoju okrętów podwodnych. Można też oglądać film dokumentalny o B-413 na video. Dalej się idzie wąskim korytarzem do innych przedziałów, a po drodze można zajrzeć przez szybę do kambuza, kabiny dowódcy okrętu, mesy oficerskiej. A wszystkie malutkie, zaledwie po kilka metrów kwadratowych. Trudno wyobrazić, jak mogło przybywać tu 80 osób... Za zezwoleniem drugiego przewodnika i dodatkową opłatą można wspiąć się po żelaznej drabince do kabiny peryskopowej i spojrzeć przez wizjer peryskopu, co też niżej podpisany trochę podekscytowany niechybnie uczynił...

Bunkier, w którym podpisano kapitulację

Warto też zwiedzić muzeum-bunkier przy alei Leninowskiej, w którym podpisano akt kapitulacji miasta-twierdzy Königsberg. Długość bunkra - 42 m, szerokość - 15 m, grubość ścian 70-80 cm. W ukrytym w ziemi na głębokości 7 m bunkrze mieści się 17 pokoi, gdzie lokował się sztab 130-tysięcznego garnizonu niemieckiego, którym dowodził generał Otto von Lasch. Na miasto nacierały wojska 3 Frontu Białoruskiego marszałka A. Wasilewskiego. Wojska radzieckie musiały przełamać trzy nieprzyjacielskie pozycje obronne wokół miasta. 6 kwietnia 1945 r. nastąpił pierwszy szturm, następnego dnia po raz drugi szturmowano Königsberg. Trwały ciężkie walki uliczne: wojska niemieckie stawiały zaciekły opór. Miasto zdobyto dopiero 9 kwietnia. W ten dzień o godz. 21.30 dowództwo garnizonu podpisało akt kapitualcji wojsk niemieckich, a 10 kwietnia kapitulował ostatni punkt oporu hitlerowców na wieży "Dona".

Uwagę zwiedzających przykuwa pokój, gdzie przedstawiciele radzieckiego dowództwa przyjęli akt kapitulacji garnizonu miasta-twierdzy. Czas tu jakby się zatrzymał: krzesło, na którym leżą skórzane teki, pali się lampa. Tak, jak w chwili podpisania aktu kapitulacji. W innych pokojach można oglądać gabloty ze zdjęciami, przedstawiającymi walki uliczne, fotografie dowódców, plansze.

Kościół w Kaliningradzie

Przeważająca większość mieszkańców dzisiejszego Kaliningradu - to prawosławni. Dla nich właśnie buduje się monumentalną cerkiew Chrystusa Zbawiciela przy placu Lenina, nieopodal siedziby władz miejskich. Istnieją tu dwie prężnie działające parafie katolickie - pw. św. Adalberta i św. Rodziny, gdzie większość stanowią... Litwini. Wierni parafii św. Adalberta gromadzą się na nabożeństwa w kaplicy pw. MB Fatimskiej przy ul. A. Niewskiego 78a. W gronie tak licznym, że nie zawsze wszyscy mogą się tu pomieścić. Z tej racji buduje się nowy kościół. Większość wiernych - ludzie w średnim i starszym wieku, chociaż młodzieży i dzieci również nie brakuje. Znaczną część z nich stanowią Polacy, których los zarzucił do Kaliningradu.

Proboszczem parafii jest ksiądz prałat Jerzy Steckiewicz z Polski, mający do pomocy księdza Aleksandra Krewskiego i czasowo księdza Sergiusza Zujewa z Sankt-Petersburga oraz diakona Tomasza Kędziory z Polski. Przy parafii działa biblioteka, w której wierni mogą wypożyczać książki o tematyce religijnej. Z kaplicą sąsiaduje już prawie zbudowany nowy kościół. Zostało tu wprawdzie moc prac wykończeniowych. Ale już wewnątrz świątyni, przy gołych, nieotynkowanych ścianach odprawiano parokrotnie nabożeństwa. Cóż, wartałoby życzyć parafianom i duszpasterzom, którzy dwoją się i troją, by pozyskać fundusze na kościół, jak najszybszego ukończenia budowy i konsekracji świątyni. Parafie katolickie - jedne dopiero raczkujące, inne działające od kilku dobrych lat - istnieją w Bałtijsku, Czerniachowsku, Bagrationowsku, Gwardiejsku, Gusiewie, Mamonowie, Swietłym.

Bursztynowa komnata w Kaliningradzie?...

Pisząc o grodzie nad Pregołą nie sposób nie wspomnieć o tym, że niektórzy tropiciele i poszukiwacze "ósmego cudu świata" - bursztynowej komnaty - daru króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I dla cara Piotra I - przypuszczają, że ukryto ją właśnie w Kaliningradzie i że tu do dziś spoczywa. Należy do nich pułkownik Awenir Owsjanow, poszukiwacz zaginionych dóbr kultury. Ale to osobny, niezwykle intrygującvy temat...

Co rzuca się w oczy?

Zapewne stary dworzec kolejowy, a raczej oszklony peron. Okazały budynek dworca został pieczołowicie odrestaurowany. Idąc aleją Lenina napotyka się niemałą liczbę kiosków i sklepików z audio i videokasetami, płytami kompaktowymi, zapewne w większości z pirackimi nagraniami. Jest też parę uniwersamów, które być może nie "lśnią" wystrojem wnętrz jak u nas, ale zasobnością towarów nie ustępują. Trzeba też przyznać, co prawda, z przykrością, że miasto sprawia wrażenie zaniedbanego pod względem czystości i porządku. Przejście przez jezdnię niezwykle ruchliwej ulicy wymaga uwagi i ostrożności z powodu nonszalanckiej jazdy miejscowych kierowców.

Zresztą, to opinia subiektywna, opinia turysty, który zaledwie parę dni przebywał w Kaliningradzie. Nie może ona przysłonić swoistej urody miasta nad Pregołą, niegdyś należącego kolejno do państwa krzyżackiego, by w 1525 r. po złożeniu hołdu przez ostatniego wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego Albrechta Hohenzollerna, stać się lennem Polski; potem - siedzibą książąt pruskich; w latach 30-40 - we władaniu III Rzeszy; po II wojnie światowej - w składzie ZSRR jako stolica obwodu, swoistej enklawy sowieckiej; po rozpadzie Związku Radzieckiego - do Federacji Rosyjskiej.

Jan Lewicki

Na zdjęciach: królewiecka katedra; pomnik I. Kanta; przy wizjerze peryskopu.

Fot. autor

<<<Wstecz